Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Możesz je wyłączyć w ustawieniach przeglądarki. Dalsze korzystanie z witryny bez zmiany ustawień oznacza wyrażenie zgody na korzystanie z plików cookies.

rozumiem i zgadzam się
Forum WWW.TOCZEN.PL Strona Główna WWW.TOCZEN.PL
"systemic lupus erythematosus"
 
 Lupus ChatLupus chat  FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Choroba ......straty i korzysci
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WWW.TOCZEN.PL Strona Główna -> Porady i Doświadczenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Monika B
Moderator
Moderator


Dołączył: 14 Lis 2004
Posty: 17307

PostWysłany: Pon Sie 08, 2005 9:48 am    Temat postu: Choroba ......straty i korzysci Odpowiedz z cytatem

Kazdy czytajac ten temat na poczatku sie oburzy........jakie korzysci.......?
przeciez wszystko nam zabrala .....dopiero po przemysleniu mozna jednak doszukac sie takze jakis pozytywnych znaczen choroby......
........Kazdy jak zaczyna chorować zaczyna panikować i wydaje się ze wlasnie zawalil się swiat........a potem zyje dalej .....Lepiej czy gorzej .......ale zyje.... oto moja historia
Mialam rodzinke ........niedawno wrocilam do pracy jeszce kończylam się uczyc.......dzieci jakby mniej chorowaly ......Myslałam , no teraz to bedzie tylko lepiej.........Pracowalam juz 2 lata .......poł roku wczesniej zanioslam dyplom do kadr .........obiecano mi awans...........ktory mial nastapic w sierpniu .....cieszylam sie jak glupia .........a w lipcu znalazlam się w szpitalu.......wyszlam z niego po 3 miesiacach ........i do pracy nie pozwolono mi wrocic......Wlasnie zawalil sie moj maly poukładany swiat
Pourywaly się znajomosci .....bo nie mialam sil na zadne imprezy dostalam rente z zakazem wszelkiej pracy ...
tylko be przerwy bolalo ......i bylo zle........w ciągu paru lat zylam wiecej w szpitalu nie z domu......Nocami plakalam.....bo mijał ay mnie najwazniejsze uroczystosci dzieci...........pierwsza komunia urodzinki.....święta spedzane w szpitalu .........wigilie na szpitalnym lozku ...co mi zostalo... ?
Bylo gorzej i gorzej ..bo zylam wiecznie w stresie rozerwana miedzy szpitalem a domem....a w domu .......Przez pierwsze lata mąz cierpliwie pral sprzatal pilnowal chlopakow ......potem juz mniej cierpliwie.....
rodzina sie rozpadła.....Tak więc choroba zabrala mi marzenia ...i wiele lat spedzonych osobno ...dzieci rosly wiec zabrala mi glownie ich dzieciństwo ich dorastanie.......ich pierwsze wybory ...ja bylam ....ale obok......to bolalo najbardziej...Bylo zle i bardzo zle .......ale sila woli i starania lekarzy a szczegolnie mojej pani doktor powiodly sie ......
Jest coraz lepiej ........nigdy nie marzylam ze bedzie dobrze a jednak.
Jak tak wracam pamiecią to teraz widzę ze choroba takze dala cos , za to co zabrala.....Nauczyłam sie walczyc.....o siebie i innych ......Widze ludzi
ktorzy potrzebują pomocy ...więc pomagam jak moge.....czasami tylko rozmową
Widze ze moje dlugie rozmowy z chlopcami w szpitalu przyniosly owoce......to wrazliwi .......dobrzy i madrzy chlopcy .....Nie wiem czy to umiałabym im tak przekazac bedąc zdrowa.....Widzę swiat i ludzi ..
widze ludzi dobrych ......w kazdym jest dobro i wartość i wiem że warto pomagac...Potrafię docenić piękno i przyrodę , cieszyć się drobiazgami ...Choroba przewartosciowala moje zycie...i nie wiem czy na gorsze.......?.......chyba nie ! Zrobila ze mnie innego czlowieka ,....
dala przyjaciół takich którzy nigdy nie zawiodą .Dała mi spokoj wewnetrzny ...a to jest skarb......w dzisiejszych czasach .......Juz nie potrzebuję awansow.......bieganiny .....nieprzyjemnej atmosfery w pracy .....mam spokój.i mam dzieciaki , .mam zycie ktore cenię i umiem się nim cieszyc.......
Pomyslcie moze tez coś dostaliście w zamian ? milosc ?
przyjazn ? a moze lepszą pracę , wykszałcenie szczęscie ? może zupełnie cos innego ?
Monika


Ostatnio zmieniony przez Monika B dnia Nie Lip 30, 2006 10:23 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Marta
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 16 Gru 2003
Posty: 228
Skąd: Sławków-Ruda Śląska

PostWysłany: Pon Sie 08, 2005 3:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chyba msz racje Moniko. Ja wiele razy zastanawiałam się nad tym. jest czasem ciężko. To fakt. Zwłaszcza, gdy traci sie nadzieję. A nadzieja jest najważniejsza do tego,aby chciało się rano wstać z łóżka, mimo, że stawy napieprzają. Masz racje Moniko. Ja jestem zupełnie inna od większości moich rówieśników. Byc może z powodu choroby. Od ludzi w moim wieku wciąz słyszę: „pieniądze, pieniądze, pieniądze". A dla mnie najważniejsze sa całkiem inne wartości. Człowiek, przyjaźń, miłość. Wiele razy przepraszałam mojego narzeczonego, że trafił mu się „wybrakowany" towar. Zawsze mnie za to ochrzaniał, a ostanio powiedział mi: „To Ci wszystcy materialiści są wybrakowani, którym zależy tylko na kasie, dobrym samochodzi i markowych ciuchach", Ty jesteś najlepszym, co mogło mnie spotkać." Takie słowa dodaja sił w naszym trudnym zyciu. I choc czasem lubię się nad soba poużalać to zawsze wierzę w swoje ideały. Mam system wartości którego się trzymam i tez zespsuty świat go nie zmieni. Trzymaj się Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
nenya
SuperMOD
SuperMOD


Dołączył: 04 Lip 2004
Posty: 6875
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon Sie 08, 2005 5:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przewartościowanie życia, odnalezienie siebie, zrozumienie sensu, itp. to zgrabne hasła, wszystko pięknie brzmi i …dość górnolotnie.
Najwidoczniej te sprawy jeszcze przede mną. A może nigdy nie będzie takiej potrzeby, pewnie dlatego, że nie mam tak dramatycznych przejść jak część forumowiczów (albo odpowiedniej wrażliwości).
Może żeby dostrzec pozytywy choroby konieczny jest odpowiedni upływ czasu, tak by spojrzeć na wszystko z perspektywy lat.
Może trzeba najpierw wiele stracić, by umieć docenić to co się ma.
Ja jeszcze mam mały staż chorobowy, jakieś 1,5 roku więc trudno już o rozsądny bilans zysków i strat. Najpierw choroba znacznie ograniczyła moją mobilność, więc teraz jak nigdy potrafię docenić to że znów poruszam się sprawnie i bezboleśnie. Wcześniej nie przyszło mi do głowy, żeby cieszyć się z tego że mi się nogi i ręce zginają w stawach – a to prawdziwy cud natury! Jak i z tego, że można rozkoszować się jedzeniem i różnymi smakami, a po ostrej diecie z gotowanych warzyw i mięsa – znów szaleństwa kulinarne w postaci trywialnego schaboszczaka!
To nie są głębokie sprawy, wiem.
A przy okazji, mam od niedawna pewną teorię. Podstawowe cechy naszych osobowości ulegają wzmocnieniu i wyłażą z nas właśnie dzięki chorobie. To znaczy, że jeśli ktos był niepewny i niezdecydowany choroba sprawia że jest jeszcze bardziej zagubiony, jeśli ktoś był marudzący to staje się wręcz upierdliwy, itd.
Oczywiście generalnie, pomijając okresy ostrych kryzysów.
Ehmmm to nie całkiem dopracowana teoria, fakt. Ale chodziła mi po głowie mniej więcej taka myśl…
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Monika B
Moderator
Moderator


Dołączył: 14 Lis 2004
Posty: 17307

PostWysłany: Pon Sie 08, 2005 6:52 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nenya.i wlasnie o to mi chodzilo .......
potrafimy cieszyc sie z drobiazgow.....z tego co kiedys bylo normalne......
Z dobrego jedzenia.....ktorego nam nie bylo wolno tknac ......ze sprawnosci ......gdyb bylo zle........
Najpierw doswiadczenie.......potem wniosek......
Jak czlowiek lezy miesiacami ......i wie ze moze to juz jego ostanie dni .....ze nie wroci do domu .................zycie staje sie bardzo cenne.....
za wszelka cene chce sie zyc...i wtedy to co bylo takie wazne........jest zupelnie nie istotne...Marzy sie o czyms innym.........ja marzylam o zobaczeniu wiosny za oknem......o zielonych drzewach ......a byla zima...
Jak nieoczekiwanie zaczyna sie cos dziac na korzysc......to czlowiek staje sie walka.........calkowicie zmienia system wartosci.....
Moge powiedziec ze choroba dala mi sile na dalsze zycie ........dala moc .........zmienila moje zapatrywania ......zaczlam doceniac drobne rzeczy ......czas plynie wolniej jakby czlowiek chcial przezyc kazdy dzien zupelnie inaczej .....pelniej ......radosniej ...My umiemy sie cieszyc.....
juz nie wyrzucam sobie ze nie mam tego czy tamtego ...przez chorobe......
bo po prostu to nieistotne....Wazni sa przyjaciele ..ktorzy przeszli ostra selekcje......jestem pewna ze zawsze pomoga .....
Choroba zmienia wnetrze.....po okresie buntu .......partzy sie na to co jest i ceni bardziej niz skarby......Marta ma racje.......ale to przychodzi z czasm......
Choroba umacnia.......Nenya jak powiedzialas.....
uczy nas czegos nowego ........uczy pokory.......
Monika
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
klasyka
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 01 Gru 2004
Posty: 408

PostWysłany: Pon Sie 08, 2005 6:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

nenya napisał:
... A przy okazji, mam od niedawna pewną teorię. Podstawowe cechy naszych osobowości ulegają wzmocnieniu i wyłażą z nas właśnie dzięki chorobie. To znaczy, że jeśli ktos był niepewny i niezdecydowany choroba sprawia że jest jeszcze bardziej zagubiony, jeśli ktoś był marudzący to staje się wręcz upierdliwy, itd.
Oczywiście generalnie, pomijając okresy ostrych kryzysów.
Ehmmm to nie całkiem dopracowana teoria, fakt. Ale chodziła mi po głowie mniej więcej taka myśl…


a mnie sie wydaje, ze na wszystko potrzeba czasu, byc moze na poczatku bywa zagubienie/apatia, ale z biegiem lat choroba wzmacnia nas i uodparnia na wszelkie niedogodnosci. Nie zgodze sie z tym, ze jestem bardziej zagubiona i bardziej niepewna. Jest akurat odwrotnie, jestem bardziej zdecydowana i pewna swych planow, niz kiedykolwiek przed choroba. Pojawia sie rowniez akceptacja (i olewka na starych znajomych, ktorzy nie wytrzymali proby czasu), absolutnie nie ma we mnie walki, a jesli nie trawi mnie bol, to mam sklonnosci do gromadzenia potencjalu... Nie uwierzylybyscie co ja wyprawiam po 10 latach walki z choroba... Shocked Wszelka watpliwosc, ktora pojawia sie z kazdym nowym rzutem choroby i niedyspozycje narzadow zagluszam kolejnymi planami, nowymi marzeniami. Jesli sie zyje intensywnie, nie ma czasu na rozpamietywanie i uleganie presji otoczenia i wymogom choroby.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
nenya
SuperMOD
SuperMOD


Dołączył: 04 Lip 2004
Posty: 6875
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon Sie 08, 2005 7:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zapewne nie należy niczego uogólniać i wrzucać wszystkich do jednego worka. Każdy w końcu dochodzi do własnej koncepcji choroby. Dalszego życia z nią.
Mnie chodziło jednak o coś innego. Jak to się dzieję, że jedni radzą sobie lepiej, szybciej wracają do równowagi psychicznej po pierwszym szoku, inni pogrążają się w żalu do świata i nigdy nie pozbywają się uczucia wielkiej krzywdy i porażki, a jeszcze inni zupełnie nie przyjmują do wiadomości że są chorzy, wieczny bunt, niechęć do leczenia, negacja.

Od czego to zależy? Tylko od charakteru i osobowości? Czy to choroba ma rzeczywiście wpływ na zmianę cech naszego charakteru? Czy raczej to nasze cechy umożliwiają skuteczną walkę i radzenie sobie z chorobą?

Mnie właśnie fascynują osoby, które są na drugim biegunie w stosunku do mojej postawy. Ci którzy zaprzeczają i unikają wszelkich wiadomości o swojej chorobie. Tak długo jak nie będą wierzyc, że są chorzy, że to choroba nieuleczalna, tak długo wszystko będzie w porządku. Słyszałam kiedyś taką kobietę, która mówiła że żyje jeszcze tylko dlatego, że nie chce absolutnie nic wiedzieć o swojej chorobie, jej w ogóle nie interesuje na czym polega, skąd się bierze i dlaczego. Najważniejsze to nie myśleć o Niej. Poświęcenie Jej uwagi to przyznanie, że Ona istnieje, a to się równa przegranej.

Niesamowity koncept, nieprawdaż?
Byłam pod wrażeniem. Ciągle jestem. Stąd takie dziwaczne pytania mi się wylęgają w głowie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Monika B
Moderator
Moderator


Dołączył: 14 Lis 2004
Posty: 17307

PostWysłany: Pon Sie 08, 2005 8:31 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wydaje mi sie ze to jest kokon.....w ktory ktos szczelnie sie zawija ......aby nie myslec nie dopuscic......mysli ...wtedy bedzie dobrze...
Ja mysle z kolei ze im wiecej wiem ...tym mniejsze szanse ma choroba z zaskoczaniem mnie......Mnie zawsze niepowodzenia mobilizowaly ......a choroba sprawila ze szybko sie podnioslam ...........uwazam ze albo .......ona .......albo ja......wiec wybor jest niewielki ............JA......
A slabi .....zawsze byli bluszcze .....ktorym bylo wygodniej zyc przyczepionym do kogos.......czegos......wiec wlasnie uzalaja sie nad soba bo po prostu nie sa nauczeni.......nie porafia walczyc.......a jak jeszce maja dobra opieke ..a najczesciej maja ......moga sobie pozwolic na roztkliwianie sie nas soba......
Przyklad z zycia .........dwie chore ....rak .......w ciezkim stanie w jednym wieku......jednakowe rokowania ........taka sama metoda leczenia.....leza razem w jednej sali ......Jedna po kazdej chemii ........usmiecha sie mowi ze to nic ......ze bedzie dobrze.....probuje chodzic jesc........druga caly czas powtarza ze i tak umrze .....nie bedzie jecs .........nie rusza sie ........wiecznie z pretensjami.......w lepszej sytuacji materialnej ........i roapieszczana przez maza i syna.....Piwresza zyje do dzisiaj a druga po pol roku zmarla.....Minelo 4 lata......ten przyklad daje nam do myslenia ......lazalam ze tymi paniami na sali przez 2 mies..
Monika
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Marta
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 16 Gru 2003
Posty: 228
Skąd: Sławków-Ruda Śląska

PostWysłany: Wto Sie 09, 2005 4:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To racja, każda z nas ma jakieś przemyslenia co do choroby. Ale chyba nie mogłabym zgodzic sie z taka postawą, że lepiej nie przyjmowac do wiadomości tego, ze jest się chorym. Ja mam tocznia od prawie 9 lat i na poczatku właśnie tak zyłam. Absolutnie nie przyjmowałam do wiadomości, ze jestem chora. To nie było zbyt odpowiedzialne, bo nawet czasem nie brałam leków. No bo w końcu po co je brać, jak nie jestem chora? Właśnie tak myślałam. Aż skończyło się to silna depresja i nawrotem choroby. Przeleżałam wtedy w szpitalu 4 miesiące, z czego 2 w zakładzie psychatrycznym dla młodzieży. I chyba wtedy nastapiło u mnie przewartościowanie, o którym mówi Monika. Po powrocie do szkoły „przyjaciele" zaczęli mnie unikać. Zostali tylko Ci najpawdziwsi. A ja zaczęłam rozumieć, czego pragnę w zyciu i co jest dla mnie najważniejsze. Stworzyłam sobie system wartości. I trzymam się go! Czasem mam strasznie nie modne zasady jak na współczesną kobietę, ale to najpiękniejsze zasady od wieków. I choć czasem patrza na mnie jak na kretynkę to dla mądrych i prawdzwych przyjaciól tak naprawde jestem czasem wzorem do nasladowania. To „zdrowi" czerpia ode mnie radośc i optymizm i to często ja jestem powiernikiem. Choc nie powiem dla największych moich przyjaciół: rodziców i mojego narzeczonego jestem wampirem energetycznym, bo bez nich cała reszta nie miała by sensu i napewno skończyłabym to. Na koniec musze jescze dodac, ze własciwie na moje poglądy ma wływ nie tylko sam fakt zmagania się z choroba, ale jeszcze pare innych czynników. I poweim wam szczerze, że tak naprawde zal mi czasem niektórych ludzi, bo chyba przydałby im sie taki porządny kop od zycia, aby zrozumieli że nie tylko mamona w życiu jest najważniejsza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
gusia_92
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 10 Lip 2005
Posty: 1076
Skąd: Skoczów

PostWysłany: Wto Sie 09, 2005 4:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jezeli chodzi o mnie to ja sie strasznie duzo pytam lekarzy co biore za leki na co one sa, jak dlugio pende je brac itd. Lubie duzo wiedziec. Przydaje mi sie np w szpitalu bo pare razy pielegniarki zle mi rozlozyly leki i mosialam sie upomniec.
Ja mam krotki starz w chorobie ale czuje ze sie zmienilam po miesiecznym pobycie w szpitalu. Napewno stalam sie bardziej tolerancyjna wobec innych. staram sie rozumiec i pomagac tak jak umiem. Dostrzegam wiele rzeczy ktore kiedys nie mialy dla mnie wiekszego znaczenia.
Moim zdaniem pozbieranie sie po zachorowaniu zalezy tylko i wylacznie od naszej psychiki i nastawienia. Ja od poczatku ze tak powiem nic sobie z choroby nie robie. w tym sesie ze zyje tak jak przedtem tylko np. unikam slonca wiecej niz kiedys, dodatkowo jem leki no i jezdze co 2 tygodnie do kontoli do szpitala. Moze nie jestem zgrabna i piekna ale wkoncu nie wyglad sie liczy. Liczy sie co to czlowiek ma w srodku i w glowie.
Natomiast moja mama strasznie sie zalamuje. Po lekarzach jezdzi dopiero poltora roku a juz jej to przydnie a gdzie tam jeszcze do starosci. Niewiem jak ja pocieszyc moze jakos doradzicie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Marta
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 16 Gru 2003
Posty: 228
Skąd: Sławków-Ruda Śląska

PostWysłany: Wto Sie 09, 2005 4:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Az sie usmiechnełam na zdanie: „może nie jestem zbyt piekna" A która z nas jest! Smile Buzia okragła od sterydów, włosy nie tam gdzie trzeba i rozstępy. Jak ja sie kiedys tym przejmowałam! Zreszta dalej mam kompleksy. Ale moja mama zawsze powtarzała mi: KAZDA POTWORA ZNAJDZIE SWOJEGO AMATORA!!!!! I maiła 100% racji. Liczy sie wnetrze i dusza, dlatego jeśli będziemy sie starac o to, aby byc wartościowymi ludźmi to napewno znajdzie się motylkowy amator, który skutecznie wyleczy nas z kompleksów Smile Acha! Moja mama tez zawsze bardziej sie przejmuje. Mamy juz tak mają Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
klasyka
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 01 Gru 2004
Posty: 408

PostWysłany: Wto Sie 09, 2005 5:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Marta napisał:
...Czasem mam strasznie nie modne zasady jak na współczesną kobietę...

heh, ja tez jestem dinozaurem owych czasow Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
didulka
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 20 Maj 2005
Posty: 2900
Skąd: Świętochłowice

PostWysłany: Wto Sie 09, 2005 5:11 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ja narazie dostrzegam jedynie same straty niz korzysci no moze z malym wyjatkiem bo gdyby nie choroba to nie poznalabym Was Smile moze wkrotce zaczne dostrzegac wiecej plusow niz minosow Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Numer GG
Monika B
Moderator
Moderator


Dołączył: 14 Lis 2004
Posty: 17307

PostWysłany: Wto Sie 09, 2005 6:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dziewczyny jestescie super.....
Wlasnie o to ......o taka dyskusje mi chodzilo.....Wiadomo ze zawsze znajdziemy wiecej strat ...........bo w koncu choroba nas ogranicza......
ale wydaje mi sie ze jesli czlowiek przemysli wszystko .......znajdzie chociaz pare ......malutkich plusikow......a to jest wlasnie ten promyczek ..nadzieja i uswiadomienie sobie swojej innosci ...ale takze swojej WARTOSCI......bo w duzej mierze jestesmy.......lepsze ........bardziej wartosciowe.....bo inaczej traktujemy zycie ......ale zyjemy tak jak nam pasuje...Mamy bogate wnetrze i to tez jest bardzo wazne.......
Monika
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
slodka_istota
Master butterfly
Master butterfly


Dołączył: 22 Lut 2005
Posty: 707
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sro Sie 10, 2005 10:44 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

hmmm fajnie, ze znalazlas sie Monis w tym wsyzstkim - ja poki co nei - dl amnei wsyztsko sie pokonczylo jak narazie - legla praca, marzenia, rodzina --- ale to ostatnie jest dla mnei obecnie najbardziej bolesne -- ale teraz dopiero widze jacy ludzie potrafia byc okrutni - nigdy bym sie nie spodziewala czegos takiego i to ze strony najblizszych -- az nie chce sie zyc --- ale pod jednym katem masz racje -- to w sumie moja choroba pozwolila, ze tak syzbko jego oblicze wyszlo na jaw - tak to nie wiem jak dlugo bym sie meczyla i zyla w czyms takim ---- poczatkowo sie rozklejalam plakalam zalilam - potem zaczelam zalowac go - ateraz po osttanich jego poczynaniach - wiem ze nei warto ---- biore sie w garsc i zaczynam o siebei walczyc --- teraz dopiero poznaje ludzi naprawde wartosciowych - a to bardzo duzo
zawsze twierdzilam i twierdze, ze wszystko ma swoje zle i dobre strony - trzeba tylko odnalesc te dobre - bo one zawsze sa bez wzgledu na sytuacje i spewnoscia i ja je znajde - moze powoli juz odnajduje Smile -- czas wszystko pokaze --- coprawda czekaja mnei trudne i ciezkie chwile - teraz batalgia o siebie potem w styczniu konczy sie renta i znow beddzie strach i obawa ale moze jakso sie uda z tego marazmu wyjsc ---- jedno co napewno zyskalam to sposob patrzenia na ludzi -- i jak latwo przekonac sie czym sie kieruja i ile sa wewnetrznie warci ----- przekonalam sie tez, ze wzgledem siebie obralam sobei zasady i sie ich trzymalam zawsze - dzieki nim mam czyste sumienie i spokoj ale dostrzeglam tez, ze czasem nie warto az tak kurczowo trzymac sie zasady, ktora juz nie ma podstaw ---- ze trzeba czasem sprobowac i chwycic odrobine szczescia i cieszyc sie z niego tak samo jak z innych dorbiazgow, ktore daja radosc ------ a to jest naprawde cos umniec dostrzegac wartosci i czerpac radosc i satysfakcje z chociazby dorbiazgow -- ile osob tego nie potrafi bo tak sa juz zagubieni i zaslepieni i poniekad ograniczeni --- za zdolnosc wynosi nas ponad nich -- to daje nam niesamowita sile ---- i sprawdza sie to: ze osoba dotknieta choroba, ktora ciagle cierpi z bolu itd jest najsilniejsza i potrafi isc na przod Smile

pewnei nie raz jeszcze zlapie mnie dolek ale teraz wiem, ze bede wstanei sie z niego wygramolic, bo ta moja slabosc daje mi wlasnei sile - i to jest w tym niesamowite:)

Pozdrawiam
slodka Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
deimosek
Super senior
Super senior


Dołączył: 13 Kwi 2004
Posty: 85
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Sro Sie 10, 2005 1:04 pm    Temat postu: Straty vs. korzyści. Odpowiedz z cytatem

Hejka.
No ja musze powiedziec, ze plusem choroby jest jakby wieksza dbalosc o siebie i zwiazki z ludzmi. Staram sie im przeznaczac coraz wiecej czasu. Kiedys praca byla na I miejscu, teraz juz niekoniecznie.
Minusy - ograniczenia, nie wolno tego, tamtego. Dieta zeby nie przytyc, brak sportu, ktory uprawialem wiele lat. Bóle, ktore zniechecaja do zycia i zaostrzenia atakujace jak sie juz "widzi swiatelkow tunelu".
Jakby nie patrzec, choroba (przewlekla) zmienia zupelnie spojrzenie na otaczajacy nas swiat i ludzi. I czasami na marzenia jakie mielismy.
Pozdrawiam
Olo
_________________
GG: 1708749
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WWW.TOCZEN.PL Strona Główna -> Porady i Doświadczenia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Powered by PhPBB © 2001, 2002 phpBB Group